niedziela, 10 maja 2015

Rozdział XI

Rozdział XI
Partia w senet
,,Pionki są duszą gry.” François Philidor

            Zeszliśmy do jakiejś prostokątnej komnaty. Patrząc cały czas w dół, uderzyłem się głową o złoty tron. Potem zauważyłem, że płytki na podłodze układały się w trzy rzędy,
a w każdym rzędzie znajdowało się dziesięć płytek. Oprócz tych, my staliśmy na jednej podłużnej płycie biegnącej od jednego końca sali do drugiego. Po przeciwnej stronie było wyjście i taka sama płyta. Tuż obok nas został wybudowany piedestał z czterema patyczkami przeciętymi na pół i dziwnie pomalowanymi. Po naszej stronie, na pierwszym, trzecim, piątym i siódmym kafelku, ktoś postawił półtorametrowe figury z czarnego obsydianu.
            - Wie ktoś, o co chodzi? – zapytałem.
            - Kojarzę skądś tę grę. – powiedział Nick.
            - To senet. – poinformowała nas Nina.
            - Co?
            - Senet. Staroegipska gra planszowa.
            - Coś takiego jak chińczyk?
            - Tak. Tylko w tym wypadku pewnie bardziej śmiercionośnego.
            - To na to wychodzi, że musimy wygrać. Ktoś umie w to grać?
            - Jak przez mgłę. – pochwalił się Władca Życia.
            - Ktoś jeszcze?
            - Ja. W Stowarzyszeniu byłem mistrzem pięć lat z rzędu.
            - Przepraszamy na chwilę. – rzekła Władczyni Kluczy.
            Odeszliśmy na bok.
            - Nie wiem, czy to dobry pomysł. – ostrzegła nas – Nie wiem, czy do końca możemy mu ufać.
            - A jaki miałby zysk z tego, że się nas pozbędzie. Stowarzyszenie stoi mu na ogonie,
a sam ich by nie pokonał.
            - A jeśli to odłączenie się od Stowarzyszenia to tylko bajka?
            - Najprawdopodobniej Nessosa tu nie ma. A jestem pewny, że Tymoteusz nie ma takiej mocy, aby przemienić atrybut światła w atrybut mroku. A wtedy nie wziąłby ich.
I zostałby tu na zawsze.
            - Mógłby się wrócić do rozwidlenia. – zasugerował syn Posejdona.
            - Nie sądzę. Skoro było tam napisane, że jest to ostatnia szansa na powrót. Musimy mu zaufać.
            - Niechętnie, ale się zgadzam. – zgodziła się w końcu córka Zeusa – I tak nie wygrałabym z Jasonem.
            - To postanowione. Chodźmy zagrać.
            Wróciliśmy do komnaty. Tymoteusz stał przed płytkami.
            - Zasiądź na tronie. – rozkazała mu Nina.
            - Myślę, że was przeprowadzę.
            - ,,Myślisz”? – zapytałem.
            - Nigdy nie grałem z poprzednim Arcymagiem, więc nie wiem, jak bardzo jest dobry. Ale powinno mi się udać.
            - No to zaczynajmy.
            - Niech każdy z was zajmie miejsce między figurami. – powiedział po tym, jak siadł na tronie.
            Wziął pałeczki. Rzucił nimi cztery razy zapamiętując swój wynik. (Później zorientowałem się, że ponownie rzucać można tylko, jeśli wyrzuci się jeden, cztery lub pięć.)
            - Łukasz, pięć kroków w moje lewo. – znalazłem się między Nickiem, a Niną.
            - Nina, trzy w przód, Nick dwa, a Adam cztery.
            Kiedy każdy wykonał swoje kroki, na przeciwnym tronie pojawił się duch. On też rzucił patyczkami, ale nie mógł wykonać żadnego ruchu. Jak się wtedy dowiedziałem, w senecie istnieją tak zwane pola chronione. Kiedy stoi obok siebie co najmniej dwa pionki, wtedy nie można bić. Bicie polega na przeskoczeniu w miejsce przeciwnika, a przeciwnik przeskakuje na miejsce tego, który bił.
            Graliśmy dalej. Ani razu nie zostałem zbity. W końcu, jako pierwszy, doszedłem do ostatniego rzędu. Wtedy sprawy zaczęły się komplikować. Otóż, aby zejść z planszy, należy przejść przez Dom Piękna, a potem wyrzucić odpowiednią liczbę. Aby dojść do Domu Wody, należy wyrzucić jeden. Ale wtedy trzeba albo wyrzucić cztery, ale tylko raz można rzucać, albo powrócić na pole piętnaste, do Domu Odrodzenia. Żeby dojść do następnego pola, trzeba wyrzucić dwa, ale później musi się wyrzucić trzy. Jeśli przy wyjściu z Domu Piękna wypadnie trzy, trzeba rzucić dwa, aby zejść z planszy. Najlepiej wyrzucić cztery lub pięć. Jeśli cztery, przechodzi się na ostatnie pole, a później obojętnie jaką wartością można zejść.
A  jeśli pięć, to od razu schodzi się z planszy. To tak z grubsza wszystkie zasady senetu.
            Ja wszedłem za pierwszym razem do Domu Piękna, a potem od razu wyszedłem. Stanąłem na podłużnej płycie. Czekałem około pięciu minut. Na planszy został tylko Adam
z jednym wrogim pionkiem. Sytuacja stawała się kryzysowa. Arcymag od kilku kolejek stał w Domu Piękna, a wróg męczył się z wyrzuceniem trójki. W końcu Tymoteusz rzucił piątkę, a ostatni nasz gracz zszedł z planszy. Wszystkie pionki przeciwnika otoczył jasny blask i spadły w bezkresną przepaść. Tymoteusz podbiegł do nas.
            - Mówiłem, że dam radę. – powiedział.

            Poszliśmy dalej. Korytarz znów zbiegał w dół. Przeszliśmy siedem wyzwań. Zostały jeszcze dwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz