Rozdział III
Obóz ,,Olimp”
,,Przyjaźń poznaję po tym, że nic
nie może jej zawieść, prawdziwą miłość po tym, że nic nie może jej zniszczyć.”
Antonie de Saint Exupéry
Wjechaliśmy przez główną bramę, na której
widniał napis:
ϖ μ ι λ ο ζ ω β ο
Co przetłumaczyłem jako ,,Obóz Olimp”. Co to znaczyło?
Znalazłem się w jakimś obozie dla obłąkańców? Skoro tak, to dlaczego mama, Adam
i Ikar jechali ze mną?
Nie. pomyślałem Nie panikuj. Nic się nie dzieje. Właśnie jedziemy w góry, nic się nie
stało, to był tylko sen.
~Skąd wiesz?~
odpowiedział ten denerwujący głos w mojej głowie ~Przecież widziałeś harpie. Ikar nie kłamał. A ponad to ciebie ciężko
okłamać.~ miał rację. Cokolwiek się nie działo, potrafiłem wyczuć, co jest
prawdą, a co kłamstwem.
- Te, wysiadaj. – powiedział do mnie Ikar.
- Patrz na te widoki. – dopowiedział Adam.
Jakbym nie naoglądał się już dość widoków z gór. Ale
wyszedłem. A to co zobaczyłem zaparło mi dech w piersiach.
Ujrzałem dolinę z zieloną rzeką pośrodku. Tuż obok niej
znalazła się druga, przeźroczysta. Obydwie płynęły ze wschodu na zachód. Prawie
wszystkie budowle, jakie tu zobaczyłem były z czysto białego kamienia. Koło
rzek, na południe, może w odległości pięćdziesięciu metrów znajdował się biały,
wielopiętrowy dom z wykończeniami w różnych kolorach. Niedaleko domu znajdowały
się boiska przeznaczone do różnych sportów. Na piaszczystym polu (pewnie do
siatkówki) grały dzieciaki. Niektóre w moim wieku, inne starsze, a jeszcze inne
młodsze. Reszta boisk pustka, zupełnie jakby wywiało resztę. Tuż obok nich
mieścił się głęboki basen. Na północy rozciągało się wielkie pole (może ze sto
hektarów). W samym środku pola stał wielki fort. Zbudowany został z czarnego
obsydianu. Jeszcze dalej na północ rósł las mieszany. Obejmował on okręgiem
całą dolinę. Na wschód od pola, przed rzeką wyrastał okrąg otoczony dwunastoma
kolumnami. Dno tego pomieszczenia wypełniał piasek. Dno położone niżej niż
trybuny, które w około od kręgu rozchodziły się na wszystkie strony,
przypominało mi pustynię. W trybunach znajdowało się wyjście. Niektórzy, którzy
nie grali, ćwiczyli szermierkę, inni rzucali pociskami. Może mi się przywidziało,
ale widziałem, jak powstawały one tuż przed nimi, a ludzie, w których rzucano
pociski odbijali je bez trudu. Na wschodzie znajdowało się trzydzieści
dziewięć, nie - czterdzieści domków. Każdy wyglądał inaczej. Jeden był z wapnia,
drugi z obsydianu, trzeci obrośnięty winoroślą, czwarty kwiatami. W głowie mi
się zakręciło od tych różnych kolorów i zapachów. Opadłem, ale Adam z Ikarem
szybko mnie złapali. Na zachodzie zobaczyłem ogromne jezioro. Do niego wpadały
te dwie, dziwne rzeki. Zbiornik nie miał
żadnych zanieczyszczeń, słowem krystalicznie czysty. Za nim leżała wielka scena
z ekranem takim, aby ludzie stojący przed sceną mogli widzieć obraz z rzutnika.
A skoro już mowa o ludziach. Niektórzy w wodzie
nurkowali, inni pływali w kajakach, a jeszcze inni jeździli na … koniach? Może
jednak trafiłem do tego wariatkowa? Ale żadne znane mi wariatkowo tak nie
wygląda. Albo coś było w tej jajecznicy mamy, że mam takie odchyły? Razem z
chłopakami zbiegliśmy po wzgórzu, na którym staliśmy. Nie groził nam upadek,
gdyż stok nachylał się pod małym kątem.
- Zaraz, a moja mama? – zapytałem.
- Ona nie może tu wejść. – odpowiedział Ikar.
- Ale przecież wjechała tu samochodem. – upierałem się.
- Tak, tylko, że była wtedy z nami.
- I to oznacza, że …
- No weź. – załamał ręce - Przecież wiesz, że nie jesteś normalny.
(Korciło mnie, żeby coś mu odpowiedzieć.) Widzisz rzeczy, których nie zobaczy
zwykły człowiek. Możesz robić rzeczy, o których zwykli ludzie mogliby tylko
pomarzyć. Ale grozi ci też większe niebezpieczeństwo, niż zwykłemu człowiekowi.
To dlatego wszyscy tu jesteśmy. Ale nie ja jestem od tego, żeby ci to
wyjaśniać. Dobra oprowadzę was. Co chcielibyście najpierw zobaczyć?
- Co jest w tym domu? – zapytałem.
- To? – wskazał palcem na największy budynek obozu, a ja
kiwnąłem głową – To jest Główny Dom. Jest miejscem naszych spotkań, narad, i
tym podobnych. Śpi tam koordynator naszych zajęć. Coś jeszcze?
- Co tam jest? – zapytał Adam, wskazując na pole z
fortem.
- Tam ćwiczymy sprawności bojowe w grupie.
- Co się tam dzieje? – spytałem, wskazując na arenę.
- Z tego co widzę, to dwójka ćwiczy szermierkę, a Starsi
domków uczą młodych magii ofensywnej. Coś nie tak?
- Nie, to wcale nie jest dziwne. – powiedziałem z nutą sarkazmu w głosie.
- No cóż, skoro tak uważasz.
- Co to za rzeki? – zapytał Adam, jakby chcąc odwrócić
temat od areny.
- Zapamiętajcie sobie pierwszą regułę. W żadnej rzece nie
wolno się kąpać osobno. Chodzi mi o to, że do żadnej rzeki nie wolno wam
włazić. Tylko do jeziora.
- Dlaczego? – pociągnąłem temat.
- Ta zielona rzeka to woda Styksu, a ta przeźroczysta to
woda rzeki Lete. Coś wam wiadomo o tych rzekach?
- No… - zacząłem – Lete to chyba była ta rzeka co czyści
pamięć, a Styks broni bram Hadesu. Ale to przecież mityczne rzeki. Coś takiego
jak Hades nie istnieje, co nie?
- I właśnie tu się mylisz. Rozejrzyj się. Cyklop, którego
widziałeś był prawdziwy. Wszędzie roi się od potworów z mitów. Bogowie, w
których wierzyli Grecy, Egipcjanie czy Rzymianie istnieją. Czasami romansują z
ludźmi, a owocami tych związków jesteśmy my. Jesteśmy półbogami. Nasze życie
nigdy nie jest łatwe. Istniejemy po to, by chronić ludzi. Ale jesteśmy
obdarzeni także mocą nad naturalną. Magią. Wszystko w co wierzyła ludzkość
istnieje. Wiara daje moc. Zapamiętaj to sobie. To nigdy nie były mity.
Oczywiście zwykli ludzie w to nie wierzą, bo istnieje magiczna siła, która
przesłania im zmysły na nasz świat. Ale niektórzy ludzie potrafią dostrzec
prawdziwą naturę rzeczy. Oprócz ludzi takich, którzy potrafią widzieć,
istniejemy my, magowie. To właśnie magią zasłoniłeś się przed uderzeniami
harpii. Jedni potrafią posługiwać się nią szybciej, inni wolniej. Ty zdecydowane
należysz do tych, co posługują się magią szybciej. A to nasuwa kolejne pytanie.
Skąd nauczyłeś się używać magii? – popatrzył się na mnie takim wzrokiem, jakbym
był jakimś niebywałym zjawiskiem.
- No, podpowiedział mi to głos w mojej głowie. – teraz
nie widziałem już powodów, by ukrywać to coś.
- Głos w głowie? – powtórzył z zamyśleniem – Ale jeszcze
zanim mi powiesz, to wiedz, że założyłem między naszą trójką tak zwane
,,łącze”, które pozwoli nam komunikować się na daleką odległość, bez obawy, że
podsłuchają nas inni. Pozwoli zawsze wezwać pomoc, jakby działo się wam coś
złego.
- Ale o co chodzi z tym, że użyłem magii? To chyba
dobrze, prawda? – zapytałem.
- Tak, ale od lat nie przytrafił się nam taki przypadek.
Zwykle to my wyzwalamy magię.
Kiedy skończył to mówić, przygalopował do nas człowiek na
koniu. Nie, to tak jakby koń złączony z człowiekiem. To centaur! Od pasa w
górę był młodym, opalonym, muskularnym mężczyzną z siwymi włosami oraz brodą,
którą krótko przyciął. Miał goły tors, twarz pociągłą, a oczy koloru nieba. Od
pasa w dół zaś, był czworonożnym, brązowym koniem. Długi ogon prawie zahaczał o
ziemię. W ręce trzymał łuk, przez tors przewieszony kołczan pełen strzał. Na
jego grzbiecie siedziała wysoka ciemnowłosa dziewczyna. Proste włosy opadały
jej do ramion. Ubrana w biały podkoszulek bez rękawów, niebieskie szorty, białe
tenisówki z błękitnymi sznurówkami oraz czarną czapkę z daszkiem. Jej błękitne
oczy świdrowały mnie na wylot. Czy widziałem w jej spojrzeniu dezaprobatę? Od
razu spojrzałem na siebie. No dobra, krwawiło mi trochę ramię, zwłaszcza z
miejsc, w które dostałem od szkła i harpii. Wyglądałem jak wyglądałem po dniu
przespanym w samochodzie, włosy miałem rozstrzępione, ale poczułem, że nie
powinna na mnie tak z góry patrzeć zważywszy na to, co przeszedłem. Zanim
zdołałem coś powiedzieć, odezwał się centaur:
- Witajcie. - powiedział głębokim głosem - Nazywam się Folos. Jak już zapewne
zdążyliście zauważyć to nie jest zwyczajny obóz. Chciałbym was oficjalnie
powitać na Obozie ,,Olimp". Adamie, twoim przewodnikiem zostanie Ikar, a
twoim Łukaszu - Nina. – wskazał na dziewczynę siedzącą na nim - Mam nadzieję,
że wasz pobyt tutaj będzie miły, zabawny oraz żebyście miło wspominali pobyt
tutaj. Nino, Ikarze, przyprowadźcie ich na obiad, a później zastanowimy się co
dalej.
Dziewczyna zeskoczyła z grzbietu Folosa. Zrobiła to z
niewiarygodną gracją, jakby ćwiczyła to całe życie, po czym podeszła do mnie. W
jej oczach nie widziałem już pogardy, ale iskierki zaciekawienia. Wzięła mnie
za rękę, szepnęła ,,Chodź.” do mojego ucha, po czym szarpnęła moje ramię.
Odeszliśmy na kilkanaście kroków od Ikara i Adama.
- Słyszałeś już, że nazywam się Nina. Jestem córką Zeusa.
Starszym domku Zeusa. Oprowadzę cię po obozie, ale mam również do ciebie kilka
pytań. Po pierwsze co chciałbyś zobaczyć jako pierwsze?
- W sumie to nic nie mam zaplanowane. – odpowiedziałem –
Ale też mam do ciebie pytania. Co to w ogóle za miejsce? Dlaczego tu jestem? Co
tu się dzieje? Czy to był centaur?
- Obóz ,,Olimp”. Bo podejrzewamy, że jesteś taki jak my.
Dokładniej. I tak.
- Aha. Co tu się dzieje ogólnie?
- Nadal nie rozumiem.
– machnąłem ręką, żeby zbyć pytanie – No dobra, mówisz, że nie masz nic
zaplanowanego? No to może najpierw Arenę? Pogadamy po drodze. - nie przeszliśmy
dwudziestu metrów, a córka Zeusa znów zaczęła rozmowę – Ty jesteś nim, prawda?
- Ale, że kim?
- Masz w sobie obudzoną magię. To rzadki przypadek. Nigdy
dotąd, w historii tego obozu, nie było herosa z obudzoną magią. Jesteś pierwszy
od tysiącleci. Folos prosił, bym ci to wytłumaczyła.
- Hola, hola. – przerwałem – Skąd Folos wiedział, że mam
w sobie rozbudzoną magię?
- Komunikacja mentalna. – odpowiedziała, jakby to
wszystko wyjaśniało, a widząc moje zaciekawienie (od zawsze lubiłem fantastykę)
rozwinęła swą myśl – Każdy mag może komunikować się z innym magiem. Ale to musi
być przekaz wysłany wprost do innego maga. Można też puścić myśl ogólnie, tak,
by każdy mag ją usłyszał. O was wiedzieliśmy od dawna. Musisz jednak wiedzieć,
że każdy organizm ma w sobie chociażby krztę mocy. Inaczej żadne żywe
stworzenie by nie istniało. Wiesz, że możesz zostać Arcymagiem?
- Co? – nie ma to jak szybka zmiana tematu – Co? –
powtórzyłem.
- No, Arcymagiem. Wszyscy magowie wyczuli potok mocy
płynący w dniu twoich narodzin. Niestety powiedziałam, że ,,możesz”, ponieważ
przez to, że razem z Adamem urodziliście się w tej samej porze, nie możemy
określić, który z was jest Arcymagiem.
- A jakieś badanie mocy, czy coś takiego? –
zaproponowałem.
- To na nic. Zbyt długo przebywaliście razem. Można
założyć, że część mocy mogła przepłynąć z ciebie do Adama, albo na odwrót. A
nie powinniśmy niczego robić pochopnie. To zawsze źle robi.
- Wcześniej nazwałaś nas ,,herosami”. O co z tym chodzi?
- Myślałam, że Ikar ci to wytłumaczył. Słyszałeś kiedyś o
kimś takim jak Herakles, Tezeusz, czy Odyseusz? To byli herosi. Chodzi o to, że
bogowie starożytnych państw, tacy jak Zeus, Neptun, czy Izyda, zawiązują więzi
ze śmiertelnikami, a później mają z nimi dzieci. Tymi dziećmi jesteśmy my.
Część magii naszych rodziców spływa na nas, tworząc uśpione źródło mocy, dopóki
nie trafimy tutaj. Wtedy uczymy się posługiwać magią. Czasem to źródło jest
wielkie i możemy z niego czerpać bardzo długo, a czasem starcza tylko na nikłą
kulę światła.
- Powiedziałaś, że ,,każdy człowiek ma choćby krztę
magii”. Czy to znaczy, że każdy człowiek może być magiem?
- Zadajesz strasznie trudne pytania. Tak każdy człowiek
może być magiem, lecz większość ludzi ma tak małą moc, że nie mogliby rzucić
nawet pół zaklęcia. Nie warto ryzykować z magią. Organizmy wykorzystują
zazwyczaj magię, by zwalczać choroby. Jak myślisz, dlaczego człowiek ma
temperaturę, kaszle i tak dalej. To pierwsze oznaki wyczerpania magicznego.
Patrz dotarliśmy do Areny.
Podeszliśmy do okręgu. W górę pięło się dwanaście
białych, greckich kolumn, podtrzymujących płaski, kamienny dach.
- Tutaj ćwiczymy szermierkę, magię bojową i obronną.
- Wcześniej widziałem, jak Starsi domków odbijają
pociski. Nie boicie się, że wlecą one w jakieś inne budynki?
- Nie. Arena jest magicznie chroniona magią. Wszystkie
inne budynki tak samo. Co miesiąc wzmacniamy bariery. Chodź, pokażę ci Arenę od
środka.
Zeszliśmy pod wejście w kształcie łuku. Przeszliśmy
ciemnym tunelem, który na pewno był naturalny. Ściany były za gładkie i nie
było prawie żadnych nierówności, grudek, szczelin, jakby cały tunel wykonany
został z jednej wielkiej kamiennej płyty wygiętej w odpowiedni kształt. Tak
nawiasem mówiąc nie czuję się zbyt dobrze wiedząc, że mam nad sobą wiele ton
kamienia i ziemi. Nie, żebym się bał takich ton kamienia leżących obok mnie. Po
prostu wolę być wolnym człowiekiem. Wolę mieć dostęp do świeżego powietrza,
bezpośredni kontakt z naturą. Zawsze, gdy znajduję się w takim miejscu jak to,
od razu zaczynam myśleć o tym, co bym zrobił, gdyby się to wszystko zawaliło mi
na głowę. Wiem, że mógłbym się obejść bez tych myśli, ale mój mózg zawsze pisze
najgorsze scenariusze. I ta sytuacja nie umknęła mojemu rozumowi. od razu
zachciałem się wydostać, ale musiałem się opanować. Wzdrygnąłem się, gdy Nina powiedziała:
- Czekaj. Nie możemy teraz wejść. Ćwiczą podnoszenie
mocnych tarcz. Niemądrze byłoby teraz wchodzić bez przygotowania. No cóż. To
gdzie teraz?
- Byle dalej stąd. – przekląłem się w duchu, że to
powiedziałem.
- Co?
- Nie, nic. To może nad jezioro? – zawsze lepiej myślało
mi się nad dużymi akwenami wodnymi.
- Dobrze. – i wzruszyła ramionami, jakby moje dziwne
zachowanie nie zadziwiło jej.
Wyszliśmy znów na powierzchnię. Jak się wtedy ucieszyłem.
- Czy ty masz klaustrofobię? – zapytała tak, jakby
odpowiedź na to pytanie była bardzo istotna.
- No może małą. – potwierdziłem.
- Więc jeśli jesteś herosem, to twoim rodzicem nie może
być Hades. Gdyby był nim on nie miałbyś żadnych problemów z chorobami
dotyczącymi ciasnych przestrzeni, czy małych pomieszczeń głęboko pod ziemią.
- Nie o to chodzi, że mam klaustrofobię, tylko źle się
czuję w takich zasypanych pomieszczeniach, małych naturalnych grotach, i tak
dalej.
- Aha.
- Mogłabyś nie mówić o tym nikomu? To mój najskrytszy
lęk. Nie chciałbym, żeby reszta świata, wiedziała o tym.
- No weź przestań. Lęki to nic strasznego. Każdy je ma.
Nie ma się czego wstydzić. Ale prędzej, czy później każdy z tych lęków wyrasta.
Taka nasza natura. Zwykle los każe nam się zmierzyć z nimi, i my albo je przezwyciężymy,
albo polegniemy. – miałem wrażenie, że mówiąc ,,my” ma na myśli herosów – Ale
niektóre lęki są dziedziczne. Dzieci Ateny boją się pająków, a pająki mszczą
się na dzieciach Ateny. Wynika to z dawnego sporu między Arachne, a Ateną.
Pewnie znasz ten mit.
- Zapewne chodzi ci o ten, że grecka księżniczka
uważająca się za najlepszą tkaczkę na ziemi, rozgniewała Atenę. Ta wyzwała ja
na tkacki pojedynek. Chodzą słuchy, że gobeliny były równie piękne, a Atena
zdenerwowała się tym. Po przegranym pojedynku Arachne powiesiła się. Czując
wyrzuty sumienia Atena wskrzesiła Arachne pod postacią matki wszystkich
pająków.
- Coś w ten deseń.
- Ale jednego nie rozumiem. Dlaczego pająki mszczą się na
dzieciach bogini mądrości, skoro gdyby nie ich matka, to pająków w ogóle na
świecie by nie było?
- Mówiłam ci, że zadajesz strasznie trudne pytania? Tak
naprawdę możemy tylko domyślać się prawdy. Może chodzi o to, że Arachne mści
się na Atenie? Może była szczęśliwa, gdy umarła, a bogini wyrwała ją ze
szczęśliwego życia, tworząc z niej potwora? Nigdy nie wiadomo. Patrz!
Dotarliśmy nad jezioro.
Akwen był ogromny. Wiele hektolitrów nieskazitelnie
czystej wody. W basenie taplało się parę dzieci. Wszystkie miały raczej mniej
lat ode mnie, ale w granicy do dziesięciu. Niektórzy ujeżdżali pegazy[1],
inni hipokampy[2].
Półkonie prezentowały niesamowite kolory od białych, przez czerwone,
niebieskie, a nawet żółte! To dopiero
nazywa się różnorodność! Jeszcze nigdy nie widziałem żółtego hipokampa! Ale
szczerze mówiąc, jeszcze nigdy w życiu nie widziałem żadnego hipokampa.
- Dlaczego woda w jeziorze jest krystalicznie czysta?
- W Styksie nic
nie żyje, więc oczyszcza jezioro, a Lete nadaje jej krystalicznego wyglądu, jak
i dzięki wodzie tej rzeki możemy się kąpać w jeziorze. Jak już zdążyłeś
zauważyć do jeziora wpadają obydwie te rzeki, więc ta … da mamy czystą wodę
zdatną do picia. Pod prysznicami i w umywalkach w domkach też korzystamy z tej
wody. Jak będziesz kiedykolwiek kąpał się w jeziorze uważaj na dzieci Neftydy
lub Neptuna. Nie przepuszczą żadnej okazji, by spowodować jakąś falę, aby cię
podtopić, a poza tym to straszni szpanerzy. Prawie wszystkie ich zajęcia
związane są z wodą. Z nimi równać się mogą tylko najady. Nereidy nie wychodzą
aż tak daleko od morza, by wejść do tego jeziora. A i jakby połaskotało cię coś
kiedyś, gdy będziesz w jeziorze, to wiedz, że to albo dzieci Neptuna, albo
Neftydy, albo najady. Nie bój się – nic ci nie zrobią, jeśli ich nie
zmotywujesz.
- Czekaj. Dwa pytania. Zmotywujesz, czyli? I nie ma
dzieci Posejdona?
- Więc tak. Cały obóz i jego członkowie są chronieni
konstytucją, która nakazuje pewne prawa, obowiązki, przywileje i określa
obszary działania niektórych niebezpiecznych stworzeń. Po pierwsze jest tak jak
z Hammurabim. Oko za oko. Krzywda za krzywdę, magia za magię. Magiczne istoty
nie mogą cię krzywdzić, jeśli ty nie skrzywdzisz stworzeń. Jeśli je skrzywdzisz
mają prawo do odwetu. Po drugie – terytorium. Jako człowiek możesz chodzić
dosłownie wszędzie. Możesz nawet pójść do legowiska najpotężniejszego demona
jaki tu mieszka. Ale nikt o zdrowych zmysłach nie wybrałby się tam. Ale na
szczęście on ma ograniczone terytorium na Górze Smoków. A do drugiego pytania
mogę powiedzieć ci tyle, że Posejdon ma u nas tylko jedno dziecko i to nie zbyt
lubiane. On nie jest jak inni bogowie, którzy na każdym kroku flirtują ze
śmiertelnikami. W dawnych czasach miał wiele dzieci, ale teraz stara się … no
jak to powiedzieć, ograniczać. Czekaj. Piętnasta. Pół godziny temu zaczął się
obiad. Chodź.
- To dlaczego ci się jeszcze kąpią? – zapytałem.
- Obiad trwa dwie godziny. Niektórzy przychodzą
wcześniej, a inni później. Ale pasowałoby, żebyś ty był obecny na obiedzie na
początku.
- Dobra. – wzruszyłem ramionami.
Obróciliśmy się o sto osiemdziesiąt stopni i pobiegliśmy
w stronę Areny. Minęliśmy ją i wbiegliśmy w kompleks budynków. Od razu
zakręciło mi się w głowie, miałem mroczki przed oczami, ale potrząsnąłem głową
i zacząłem szybciej biec. Zauważyłem, że domki układają się w kwadrat, a w
samym środku znajduje się budowla podobna do Areny. Dwanaście kolumn podpierało
dach w kształcie okręgu. Na trzech kolumnach wisiały flagi,
a każda inna przedstawiała co innego. Na jednej, na niebieskim tle widniał złoty trójząb, włócznia o dwóch dodatkowych ostrzach po bokach, na drugiej, na błękitnym tle, biały piorun, na trzeciej, na czarnym tle – miecz o czarnej klindze i złotej rękojeści. Zrobiony był jak chopesz[3], tyle, że mniej wygięty. Piorun i trójząb rozpoznałem od razu. Symbole Zeusa i Posejdona. Miecza w ogóle nie rozpoznałem, ale domyśliłem się, że należy do Hadesa, ich trzeciego brata i władcy podziemia. Ale co oznaczał ten miecz? Z tego co pamiętam, Hades nie miał takiego atrybutu.
a każda inna przedstawiała co innego. Na jednej, na niebieskim tle widniał złoty trójząb, włócznia o dwóch dodatkowych ostrzach po bokach, na drugiej, na błękitnym tle, biały piorun, na trzeciej, na czarnym tle – miecz o czarnej klindze i złotej rękojeści. Zrobiony był jak chopesz[3], tyle, że mniej wygięty. Piorun i trójząb rozpoznałem od razu. Symbole Zeusa i Posejdona. Miecza w ogóle nie rozpoznałem, ale domyśliłem się, że należy do Hadesa, ich trzeciego brata i władcy podziemia. Ale co oznaczał ten miecz? Z tego co pamiętam, Hades nie miał takiego atrybutu.
- Oto nasza jadalnia. – powiedziała jeszcze zanim
zdążyłem o cokolwiek zapytać – Pewnie zastanawiasz się co to za bronie na
flagach.
- Właściwie to nie. – odpowiedziałem, a ona popatrzyła na
mnie ze zdumieniem - Trójząb to atrybut
Posejdona, piorun – Zeusa miecz należy do Hadesa, ale co to jest? Bo Hades na
sto procent nie miał takiego atrybutu.
- Wiesz, ludzie przyzwyczaili się do
dawnych greckich atrybutów i nie wiedzą, że bogowie nadal istnieją. Łukaszu,
bogowie nadal się rozwijają. Zyskują nowe atrybuty. Na przykład Hades wyrobił
sobie ten miecz. Zwiemy go Mieczem Śmierci. Normalnego śmiertelnika, jedno
dotknięcie tego miecza, od razu wysyła go do Hadesu. Półbogom daje on parę dni
życia. Bogom nic nie robi. Trudno zranić boga. Zabić jest niemożliwe.
- Witajcie! – zagrzmiał Folos. – Jak
ci się tu podoba?
- Fajnie, ale mam jeszcze wiele
pytań.
- Ale teraz nie czas na nie. Na co
masz ochotę? – dopiero gdy to powiedział, poczułem, że naprawdę jestem głodny –
Śmiało. – poklepał mnie po plecach – Dostaniesz tu wszystko, czego dusza
zapragnie. Zakładam, że Nina nie opowiedziała ci o zaletach tutejszej kuchni. Czekaj…
- i porwał trzy komplety pustych talerzy i kubków z tacy przechodzącego
cyklopa. Był on wysoki, ale niższy niż Folos. Skórę miał jasno brązową, a na
sobie miał jedynie spódniczkę i greckie sandały. – Nina pokaże ci jak tego
używać.
- Chodź. – powiedziała – Zaprowadzę
cię do stołu.
Poszliśmy w stronę marmurowego stołu
i ławek, które wyglądały jak stoły na kempingu. Wybraliśmy stół przy którym
siedział chłopak, może w wieku Ikara. Był on wyższy ode mnie o głowę, miał
czarne włosy i niebieskie oczy. Ubrany był w koszulkę z rękawami
w kolorze jego oczu, krótkie, czarne spodenki oraz buty sportowe. Siedział wyprostowany choć cały spięty.
w kolorze jego oczu, krótkie, czarne spodenki oraz buty sportowe. Siedział wyprostowany choć cały spięty.
- To jest właśnie syn Posejdona,
Nick. – powiedziała szeptem.
- Dlaczego szepczesz? – zapytałem.
- Jest pośmiewiskiem wśród dzieci
Aresa i Marsa oraz niektórych dzieci Ateny.
- Dlaczego Ateny?
- Atena nienawidzi Posejdona. Od
zawsze rywalizowali ze sobą. A Ares wścieka się na Zeusa, Hadesa i Posejdona.
Ale skoro nie może się zemścić na nich, mści się na ich dzieciach. Na
wszystkich grach strategicznych, takich jak Bitwa o Tron, czy Przejmij Flagę,
szukają okazji do zemsty. Jednak zwykle przegrywają, bo dzieci tej trójki mają
większą moc. Ale niestety nauczyli się ostatnio nie zadzierać z nami, tylko z
samym Nickiem. A to, że on jest sam, oznacza, że nie ma się jak bronić. Do
niego należy rekord odwiedzeń Szpitala czerwcu. Nie potrafi przełamać się, by zacząć
atakować. Potrafi się tylko bronić, ale gdy wznosi tarczę, no cóż, nawet
najmocniejszy mag kiedyś się wyczerpie. A wyczerpanie z magii nie jest
przyjemne. Całkowite wyczerpanie prowadzi do śmierci. Prawie całkowite strasznie
boli.
A gdy już Nick się wyczerpie zostawiają go w spokoju. A Folos o niczym nie wie. Nick boi mu się o tym powiedzieć, a gdy my mu mówimy, on powtarza, że kiedyś przebije się przez tą niechęć do atakowania.
A gdy już Nick się wyczerpie zostawiają go w spokoju. A Folos o niczym nie wie. Nick boi mu się o tym powiedzieć, a gdy my mu mówimy, on powtarza, że kiedyś przebije się przez tą niechęć do atakowania.
- To dlaczego mu nie pomożecie? –
wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
- Magowie Aresa są zbyt potężni. Nie
wiem, czy nawet gdyby ktoś mu pomógł, coś by to dało. Oni zwykle zbierają się w
dużych grupach. Słuchaj, wiem, że jesteś typem, który chętnie pomaga, ale nie
dasz rady przeciwko magom Aresa. – wydawało mi się, że powiedziała to do mnie
przez to, że widziała moje spojrzenie. – Chodź usiądźmy.
Dotarliśmy do stołu przy którym
siedział Nick. Usiedliśmy przy nim, a ku nam poleciały jadowite spojrzenia ze
strony jednego ze stołów.
– Ares. – powiedziała mi Nina.
- Już się usuwam. – powiedział Nick.
- Czekaj. – powiedziałem – Jestem
Łukasz. – podałem mu dłoń.
- Nick. Syn Posejdona. – odpowiedział
mi ściskając moją dłoń. Uścisk miał bardzo mocny. – Jesteś tu nowy, prawda?
- Tak.
- No więc nieokreślony, tak? –
zwrócił się do Niny.
- Jeszcze nie.
- Wiesz jak tego używać? – zapytał
się mnie.
- Tak szczerze, to nie.
- To teraz słuchaj. Zamknij oczy i skoncentruj się
na tym, na co masz ochotę. A teraz otwórz oczy. I voilà. Masz to co chciałeś. – przede mną na pustym dotąd talerzy pojawił się
kotlet z ziemniakami. Sztućce pojawiły się nagle znikąd. – Kubek działa tak
samo.
Na talerzu Nicka pojawiły się pierogi. Spojrzałem na Ninę, a ona wskazała
mi nożem talerz, zapewne, żebym jadł, bo wystygnie. Więc zabrałem się do
jedzenia. Po obfitym objedzie skoncentrowałem się na kubku, aby wypełnił się
wodą gazowaną. Nie chciałem nic innego, chciałem, by to był zwyczajny obiad w
towarzystwie dwóch herosów. Czemu nie? W sumie jak w domu. Nic dziwnego. Wszystko
zwyczajne. Zauważyłem, że pozostali już zjedli, a później jak macha do nas
Folos. Szturchnąłem Ninę w bok, dając jej do zrozumienia co się dzieje. Wstała,
a za nią ja, wyszliśmy ze stołu, a potem pożegnaliśmy się z Nickiem. Gdy
odeszliśmy parę kroków, Nina szepnęła:
- Dałeś mu nadzieję na lepszy świat
siadając z nim dziś. Zyskał nie tylko twoją przyjaźń, ale może też coś więcej.
– nie rozwinęła tej myśli, bo doszliśmy do Folosa. Koło niego stali już Adam i
Ikar.
- Więc - przemówił Folos - Adama i Łukasza przeniesiemy do domku numer czterdzieści. Wasi
opiekunowie wytłumaczą wam o co w tym chodzi. Przyniosą wam także ubrania i
środki czystości. Pamiętajcie o jutrzejszym dniu. A potem pogalopował do domu
nad rzeką.
- No więc dobra. – zakończyłem tę niezręczną
ciszę – Co to jest domek czterdzieści?
- Domek czterdzieści to dom dla
chłopaków do czasu ich określenia. Jest jeszcze domek numer trzydzieści
dziewięć, ale on jest dla dziewczyn.
- A co to jest określenie? – zapytał
Adam.
- W życiu każdego herosa następuje
moment, gdy zostaje przydzielony do któregoś
z domków. Jego boski rodzic tak jakby ,,przyznaje się” do niego. To jest zapewne najszczęśliwszy moment w życiu herosa. A wracając do domków, nikt w nich zazwyczaj nie mieszka dłużej niż tydzień.
z domków. Jego boski rodzic tak jakby ,,przyznaje się” do niego. To jest zapewne najszczęśliwszy moment w życiu herosa. A wracając do domków, nikt w nich zazwyczaj nie mieszka dłużej niż tydzień.
Nie, to chyba nie dla mnie. pomyślałem.
- Chodźcie nad jezioro. – kontynuowała Nina.
- Chodźcie nad jezioro. – kontynuowała Nina.
- Po co?
- Chcemy wam coś pokazać. –
odpowiedział Nick.
Poszliśmy w stronę akwenu. Cały czas
zastanawiałem się, czy to na pewno miejsce dla mnie. Nie umiem robić nic z tych rzeczy, które widziałem. Nie potrafię miotać
pociskami wytwarzanymi nie wiadomo skąd, ani tym bardziej ich odbijać. Pływać w
wodzie na koniu. Mam wrócić do domu? Czy jeśli wrócę, to grozi mi jakieś
niebezpieczeństwo? Te harpie wyglądały naprawdę groźnie. Czy jeśli wrócę, głos
nadal będzie mi podpowiadał co robić w takich wypadkach? A jeśli nie? Czy oni
mogą mnie nauczyć skutecznie się bronić? Czy istnieje jakaś szansa na
ogarnięcie tego wszystkiego … tej magii? Te pytania pozostawały bez
odpowiedzi przez całą drogę do sceny.
Gdy już dotarliśmy na miejsce nowi znajomi kazali nam zaczekać na
miejscu. W około stało pełno ludzi. Zebrali
się tu z jakiegoś konkretnego powodu? To coś w rodzaju ogłoszeń? Nina
podeszła do człowieka przy komputerze i coś mu powiedziała. Ten przekazał to
dalej.
- Tę piosenkę chcielibyśmy zadedykować nowym herosom. – powiedziała –
Jazda. – dodała do ekipy.
Zaczęła grać muzyka, a na ekranie pojawił się napis ,,The Beatles - Hello,
Goodbye - Glee Cast”. Teraz chwila przerwy. Żeby wytłumaczyć z grubsza co się stało, muszę
wprowadzić pewne reguły. Otóż … imię śpiewającego zawsze będzie nad tekstem,
który ta osoba zaśpiewała, tyczy się to też podwójnych i potrójnych grup. Jeśli
tekst zostanie przesunięty, oznacza to, że dokładnie w tym momencie zaczęła
śpiewać inna osoba. A kiedy pojawi się wielokropek znaczy to, iż występuje
przedłużenie. Na przykład e… …n. wielokropek na końcu oznacza przedłużenie do
końca muzyki. Klamra to znak, że różne teksty śpiewane są przez różne osoby, w
tym samym czasie. To chyba tyle. Koniec przerwy.
Ikar
You 4 say yes, I say no.
Nina, Ikar
You say stop and I say go go go …
… Oh no …
… You say goodbye and I say hello.
Hello hello
I don’t know why you say goodbye, I say hello
Chór
Hello,
Nina, Ikar
Hello, hello
Chór
Hello.
Nina,
Ikar
I
don’t know why you say goodbye, I say hello
Ikar
You
say yes
Chór
I say yes
Ikar
I
say no.
Chór
But I may mean no
You
say stop
Chór
I can stay
Nina,
Ikar
And
I say go go go …
Chór
Till
it’s time to go …
Nina,
Ikar
…
Oh no …
You
say goodbye and I say hello
Nina, Ikar
Hello,
hello
Chór
Hello
Goodbye
Nina,
Ikar
I
don’t know why you say goodbye, I say hello
Chór
Hello
Goodbye…
Nina,
Ikar
Hello,
hello
Chór
Hello
Goodbye
Nina,
Ikar
I
don’t know why you say goodbye, I say hello
Chór
Hello
Goodbye…
Nina,
Ikar
Hello,
hello
Chór
Hello
Goodbye
Nina,
Ikar
I
don’t know why you say goodbye, I say hello
Chór
Woahh,
Whoahh…
Nina Nick
Hello, hello…
Odstawili mikrofony i podbiegli do
nas.
- Podobało się?
- Jeszcze jak. – odpowiedziałem.
- Nadal masz dylematy typu zostać,
czy nie?
- Teraz jeszcze większe. –
roześmialiśmy się.
Podszedł do nas Folos.
- Świetny występ, zresztą jak
zawsze, lecz teraz trzeba się zająć przygotowaniami do jutrzejszego dnia.
- A co jest jutro? – zapytałem kiedy
już oddalił się.
- Jutro? Jutro jest piątek, mamy
Bitwę o Tron.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz