Rozdział VII
Baranie łby
,,Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona”
Albert Einstein
Spanikowałem. Nie lubię stać w
zamkniętym pomieszczeniu zwłaszcza, jak ściany się przybliżają! Starałem się
zapanować nad lękiem.
Ściany zbliżały się powoli, miałem
czas aby ogarnąć umysł i zacząć trzeźwo myśleć.
,,Lęki to nic strasznego. Każdy je ma.” przypominałem sobie rozmowę z
Niną ,,Zwykle los każe nam zmierzyć się z
nimi, a my albo je przezwyciężymy, albo polegniemy.”
Postarałem się uspokoić. Policzyłem do dziesięciu. Przez pierwsze parę
chwil nie udało mi się zwolnić pracy serca. Udałem, że ściany tak naprawdę nie
poruszają się, że wszystko stoi. Przecież
musi być stąd jakieś wyjście! W innym wypadku Jason musiałby zwariować. Co w sumie tak dalekie od prawdy nie jest.
Ten cichy żart pozwolił mi się zrelaksować. Zaczęło docierać do mnie coś
dziwnego.
Poczułem, iż plecy coraz bardziej
się grzeją. Tylko od czego?
Ściągnąłem plecak. Otworzyłem największą i najbliższą kieszeń. Coś świeciło się
jasnym światłem. Przez chwilę mnie oślepiło. Zamrugałem parę razy, jednak
mroczki wciąż zostawały mi przed oczami. Spojrzałem przez zmrużone powieki.
Blask wydawało Uas Seta. Przeszukałem wzrokiem korytarz. W podłodze, choć
wcześniej tego nie zauważyłem, świeciło się jedno miejsce. Moi towarzysze stali
nieruchomo na baczność. Tylko prawie niezauważalnie trzęśli się. Gdy tylko to
zobaczyłem, mnie też wmurowało w ziemię. Żadnym sposobem nie mogłem się
poruszyć. Wtedy już wpadłem w stadium zaawansowanej paniki. Widziałem już swój
cel, prawie wiedziałem, co mam zrobić, a napada mnie niepohamowana fala
strachu. To już naprawdę jest nie fair.
Wezbrała we mnie bezsilność. Lecz
pojawiło się tam coś jeszcze. Tak, coś, jakby siła. Nie moja siła. Siła pochodząca
z zewnątrz. Chociaż poczułem to pierwszy raz wiedziałem mi, że to nie pochodzi
od głosu, ani ode mnie. W moich strunach głosowych zebrał się pewien dźwięk
przypominający ryk jakiegoś zwierzęcia. Mimo iż nie udało mi się go powstrzymać
przed wypłynięciem, poczułem ulgę, gdy się wydostał. Przypominał krzyk
nietoperza. Chociaż nie do końca. Mogłem ruszać już ręką. Dosięgłem do
atrybutu. Mogłem już iść. Może niezgrabnie i powoli, lecz zawsze jakoś. Szedłem
jak mucha w smole i chociaż ból darł mi nogi, dobrnąłem wreszcie do źródła
światła. Przyglądnąłem się dziurze emitującej światło. Szybciej. myślałem. Ściany były coraz bliżej. Dno otworu pasowało
idealnie na Uas Seta. Wcisnąłem je i przekręciłem. Mój strach rozwiał się jak
dawna iluzja, stał się piaskiem, a moi przyjaciele padli na kolana.
- Nic wam nie jest? – zapytałem.
- Nie. – odpowiedziała Nina.
- Co się stało? – spytał Nick.
- Cały korytarz wypełniła woda i się
dusiliśmy. – pośpieszyła z wyjaśnieniem Władczyni Kluczy.
- Nie. – dopowiedziałem – Ściany
przybliżały się, a my nie mogliśmy ich zatrzymać.
- Nie. – powiedział syn Posejdona –
Podłoga się zawaliła i spadaliśmy w przepaść.
W chwili, gdy Władca Życia to
powiedział, zrozumiałem o co chodziło.
- Wszystko było prawdą. –
stwierdziłem, a reszta popatrzyła się na mnie tak, jakbym zwariował.
- Nie mogło być wszystko prawdą. –
skontrował Adam.
- Mogło, tylko nie tak, jak to sobie
wyobrażacie. Wszystko było prawdą, ale tylko po części. – kontynuowałem – Otóż
każdy z nas widział to, czego bał się najbardziej, bo nic nie mogliśmy zrobić.
- Więc jak przerwałeś zaklęcie?
- Nie przerwałem.
- Przecież ktoś to musiał zrobić.
- Widziałem, że to był Łukasz. –
wtrącił Nick.
- Więc?
- Gdy dotknąłem atrybutu, rozlała
się po mnie jakaś dziwna energia, która dała mi siłę. W ten sposób mogłem
włożyć Uas do dziury w ziemi. – nie powiedziałem im, że siłę dał mi ryk. To coś
podpowiadało mi, żebym tego nie robił.
- Ale jak zdołałeś go dotknąć?
- Może jestem przynajmniej częściowo
odporny na to zaklęcie.
~To
by się zgadzało z opisem.~ powiedziała córka Zeusa do syna Posejdona.
- Jakim opisem?
- Nie teraz. Przez chwilę to
zachowamy, ale i tak sam do tego dojdziesz.
Poczułem się oszukany. W końcu
mieliśmy nie mieć żadnych tajemnic. Dlaczego
nie chcą dać informacji, jeśli chodzi o mnie? W sumie gdzieś to już
wcześniej słyszałem. Głos też obiecał mi wyjaśnienia. Potrzebowałem czasu.
Co
oznacza, że posiadam pewnego rodzaju odporność na to zaklęcie? Czy to znaczy,
że istnieją też jakieś inne zaklęcia wywołujące inne uczucia? Jeśli tak, to czy
jestem odporny na nie? Czy mam jeszcze jakieś inne, ukryte zdolności?
A to ostatnie pytanie stało się nawet ciekawe. Zastanowiłem się nad nim.
Mam jakieś inne zdolności. Słyszę głos. Moje źródło mocy jest wielkie, lecz
nikt go nie widzi. Miewam sny przeznaczone dla Arcymaga. No i jeszcze ten ryk.
Moje życie można uznać za dziwne, ale normalne życie nudzi.
Gdy przeszliśmy korytarz, trafiliśmy
do okrągłej komnaty. Jedynym wyjściem pozostawało to, którym weszliśmy. Pomieszczenie
zostało wykonane takimi samymi materiałami, jakimi reszta pokoi prawie
gościnnych. Tylko sufit był przeszklony. Między pochodniami, w niszach, stały
posągi egipskich bogów. Po bokach kamiennego Chnuma natomiast widniały dwie
dźwignie. Podszedłem do niego. Nad nim, przybita gwoźdźmi wisiała drewniana
tabliczka.
Ty jesteś Chnum, trzecia forma Ra,
Ra tylko trzy wcielenia ma.
Dwie dźwignie masz do wyboru,
Którą z nich pociągniesz należy
do twego mózgu tworu.
- Co to ma niby znaczyć? – zawołałem
do dopiero wchodzącej reszty.
- To jest zagadka.
- No akurat to ogarnąłem. Ale ogólny
sens tej zagadki jest taki, że … Nina teraz ty wchodzisz.
- No więc nie wiem. Jeśli o to ci
chodziło.
Podniosłem głowę do góry, patrząc
bezsilnie w sufit. W przeciwieństwie do reszty pomieszczenia, dach wykonano ze
szkła. Słońce chyliło się już ku zachodowi. Na jego tle leciały nie tylko
najprzeróżniejsze ptaki, lecz także stworzenia, których normalnie się nie
spotyka, takie jak pegazy. Popatrzyłem na resztę. Opukiwali dosłownie wszystko,
co dało się opukać. Posągi, ściany, czasem nawet siebie nawzajem. Nie
przeszkadzałem im. Wyglądało na to, że wiedzą, co robią. Ale chyba tylko wygląda. Ja zająłem się innymi sprawami. Spojrzałem
na Uas Seta. Brakowało dolnej części. Zapomniałem jej wyciągnąć! Wszedłem
z powrotem do korytarza. Za mną utworzyła się magiczna bariera. Czułem, że mógłbym ją przełamać, lecz nie chciałem. Pozostałem sam. Nie. Nie sam. Przede mną pojawił się duch. Inny, niż te z filmów. Wyglądał zupełnie jak człowiek, tyle że lewitował. Nosił złotą szatę, ale wyglądał młodziej, niż mag z mojego snu.
z powrotem do korytarza. Za mną utworzyła się magiczna bariera. Czułem, że mógłbym ją przełamać, lecz nie chciałem. Pozostałem sam. Nie. Nie sam. Przede mną pojawił się duch. Inny, niż te z filmów. Wyglądał zupełnie jak człowiek, tyle że lewitował. Nosił złotą szatę, ale wyglądał młodziej, niż mag z mojego snu.
- Witaj, Łukaszu. – powiedział.
- Cześć. Latasz. – zauważyłem
spostrzegawczo.
- Wiem.
Po chwili niezręcznej ciszy nabrałem
powietrza do ust, a potem wydmuchałem je.
- Więc co tu porabiasz?
- A, właśnie sobie latam i rozmawiam
z tobą.
- Zabawne. Boki zrywać.
- Wiesz kim jestem?
- Jasonem?
- Zgadłeś. A wiesz coś poza tym?
- Nie. A powinienem?
- W sumie to tak. W obozie są nawet
zajęcia poświęcone historii (na to słowo przeszły mnie ciarki) poprzednich
Arcymagów.
- Więc powinienem?
- Tak. Chociaż chyba nie. Z tego co
wiem, wycofano mnie z programu nauczania.
- Dlaczego?
- Bo według niektórych, okazałem się
zdrajcą.
- Bo?
- Sam się dowiesz.
- Kiedy?
- Kiedyś na pewno.
- Żarcik się ciebie trzyma.
- Jeśli dobrze widzę, ciebie też
powinni ogłosić zdajcą.
- Czemu?
- Wkrótce się dowiesz.
- Kiedy wkrótce?
- Świetnie poradziłeś sobie z
iluzją.
- O co chodzi z tym Chnumem?
- Tego …
- Jak i całej reszty. – dodałem
- …nie mogę ci powiedzieć. Ale muszę
cię ostrzec.
- Przed czym?
- Z głównego daru jestem Widzącym.
Potężni Widzący są w stanie zaglądać
w przyszłość i w przeszłość. Wiem co czeka was po opuszczeniu mojego Labiryntu. Wychodzi na to, że to Labirynt jest dla was najbezpieczniejszą kryjówką.
w przyszłość i w przeszłość. Wiem co czeka was po opuszczeniu mojego Labiryntu. Wychodzi na to, że to Labirynt jest dla was najbezpieczniejszą kryjówką.
- Ile jeszcze wyzwań zostało?
- W sumie jest ich dziewięć. Ale
warto je rozwiązywać. Na końcu czekają nie tylko Insygnia.
- Co tam jeszcze jest? – zawołałem,
lecz już do pustki.
Bariera ustąpiła. Wyjąłem dolną
część Uas i wróciłem do pozostałych. Wyglądali na bardzo zajętych badaniem tych
ścian w poszukiwaniu ukrytych przejść. Zastanawiałem się tylko po co. Przecież
wyzwanie było jasne. Trzeba wybrać jedną
z dźwigni. Jedna z nich jest dobra, druga nie. Po prostu. Ale że miałem
dużo przemyśleń, postanowiłem im o tym powiedzieć trochę później.
Usiadłem pod ścianą, którą pewnie
już sprawdzili. Zamknąłem oczy. Co się
działo? Dlaczego Labirynt będzie najbezpieczniejszą kryjówką? Co takiego może
tam czyhać? Tutaj czekają nas śmiertelne pułapki, lecz myślę, że jakoś można je
obejść. Ale czy na pewno na dworze cokolwiek na nas czeka? A może po prostu
Jason próbował mi w zakręcony sposób powiedzieć, że nie należy zawracać? A może
i to i to?
Dlaczego Jason według
niektórych jest zdrajcą? Czy to ma jakiś związek z jego Arcymagostwem? Czy spiskował ze Stowarzyszeniem
Mrocznego Księżyca? A może chodziło o jakieś prawo, które złamał? Czy ma to jakiś związek z tym rykiem? Wiedziałem,
że wszystko to łączy się w jakiś pokręcony sposób.
- Wyglądasz na wstrząśniętego. –
powiedziała Nina przysiadając się do mnie.
Czy wystraszył was ktoś kiedyś,
kiedy niczego się nie spodziewaliście? Na przykład siedzicie sobie na sofie,
czytacie książkę, wciągnęliście się, a ktoś was szturcha i krzyczy ,,buuu”?
Dostajecie wtedy ataku irracjonalnej paniki, której nie sposób przezwyciężyć.
Lecz ona trwa tylko chwilę. Potem się z tego śmiejecie, albo po prostu
obrażacie na tą osobę.
A teraz dodajcie do tego strach o swoje życie, ciągłe czuwanie. Tak właśnie się wtedy poczułem. Podskoczyłem, a po chwili serce przestało mi bić szybciej.
A teraz dodajcie do tego strach o swoje życie, ciągłe czuwanie. Tak właśnie się wtedy poczułem. Podskoczyłem, a po chwili serce przestało mi bić szybciej.
- Nic ci nie jest? – zapytała
Władczyni Kluczy.
- Nie. – odpowiedziałem.
- O czym myślałeś?
- O niczym. – nie wiedziałem, czy
pozostawić w tajemnicy moje spotkanie z duchem, czy też nie – Powiedz mi, czy
może istnieć coś groźniejszego od tych pułapek?
- Tak. Jest wiele stworzeń, które są
groźniejsze i straszniejsze od tego.
- Na przykład?
- Demony.
- Demony?
- Drugie najpotężniejsze stworzenia
znane magicznemu światu. Najsłabsze z nich równają się mocą z potężnym magiem.
- Opowiedz. Mamy czas.
- Więc. Demony są inteligentne,
szybkie, silne, zwinne i sprytne. Przez lata posiadały zbiory zaklęć zakazanych
i w magii stały się lepsze nawet od nas. Lecz nie lepsze od smoków. Większość z
nich została wyłapana i zamknięta. Istnieje sześć demonów, które ciężko było
złapać, a co dopiero zamknąć. Smoki były szlachetne i dobre. Prawie że
całkowite przeciwieństwo demonów. Tak naprawdę to demony wywołały Smoczą Wojnę.
Były zazdrosne o magię smoków, więc dlaczego by nie?
- Więc wszystkie demony są złe?
- Nie. Jest jeden wyjątek. Demon
Śmierci odłączył się od swojej rasy przechodząc na stronę Pradawnej Siódemki
tak, jak Smok Nieśmiertelności odłączył się od reszty. To już nie jest
powszechnie znany rozdział historii, ale to co ci teraz powiem musi zostać
tajemnicą. Pradawna Siódemka miała zdolność do panowania nad smokami, które
wybrały ich drogę.
- Więc dlaczego przegrali?
- Po pierwsze. Kiedy Smok Nieśmiertelności
odszedł, przestały one panować nad smokami z Darem Nieśmiertelności. A po
drugie, demony umiały przezwyciężyć przynależność.
- Czyli, że smoki traciły wtedy
Dary?
- Nie. Traciły przynależność, więc
nie musiały im służyć.
- Czekaj. Czy to znaczy, że Smok
Nieśmiertelności pomagał demonom?
- Nie. Po prostu odszedł. Każde
stworzenie, magiczne, czy nie, ma swoją wolę. A tak dopowiadając Demon Śmierci
jest nazywany Smoczym Demonem.
- Jaki demon mieszka najbliżej nas?
- Demon Zatrzymania, Hesperes.
- Czy ktoś mógłby go uwolnić z
więzienia?
- Tak, a czemu pytasz?
- A czy my moglibyśmy go z powrotem
uwięzić?
- Nie wydaje mi się. Musiałby nam
pomóc jakiś smok, ale to niemożliwe.
- Dlaczego? W końcu jesteśmy na
Smoczej Górze.
- Ale czemu pytasz o to, czy ktoś
może uwolnić Hesperesa?
- Bo coś czeka na nas na zewnątrz
Labiryntu. – streściłem jej moje spotkanie z Jasonem.
- Nie sądzę, żeby chodziło mu o tego
demona. Zwłaszcza, że jego więzienie znajduje się w obozie. Choć nie powinniśmy
tego wykluczać. Chodź. – wstaliśmy z ziemi i podbiegliśmy do reszty.
- Znaleźliście coś? – zapytałem.
- Nie, a wy? – odpowiedział Adam.
- Nie, ale mamy dla was nowinę. –
Nina streściła im moje spotkanie z duchem.
- Czyli, że Uas Seta jest kluczem.
- Czyli, że to wszystko zostało
przewidziane. – dodała Nina – Wiedział, że zdobędziemy Uas, więc podmienił je z
prawdziwym.
- Czyli, że jest ukryte gdzie
indziej.
- Myślę, że na końcu mogą znajdować
się wskazówki. Jason powiedział, że znajdują się tam nie tylko Insygnia.
- Ale jak udało mu się przejść
niezauważonym obok strażników?
- Nie musiał przechodzić
niezauważony. To działo się ponad sto lat temu, więc oprócz Folosa nikt
dzisiejszy nie mógł słyszeć wezwania.
- Mam jedno pytanie. – powiedziałem
– Skoro to jest tylko klucz, to jakim cudem udało mi się wyzwolić moc Seta?
- Być może Jason przesłał z
prawdziwego atrybutu do fałszywego trochę mocy. Być może da się tak zrobić.
Tutaj jestem bezsilna.
- Czy w takim razie powinniśmy
założyć, że Stowarzyszenie Mrocznego Księżyca tak naprawdę nie ma żadnego
prawdziwego atrybutu? – zapytał Adam.
- Nie mądrze byłoby tak zakładać.
Może i nie wszyscy wiedzą, że Stowarzyszenie miało trzy atrybuty zanim Jason
przystąpił do obozu. Od tego czasu żadna ze stron nie zdobyła kolejnego
atrybutu.
- Aż do teraz. – powiedziałem.
- Czyli, że piorun nie jest
prawdziwy?
- Nie wiadomo. Niektóre z atrybutów
są lepiej chronione niż inne. Myślę, że Jason mógł uznać, że Piorun jest
dostatecznie dobrze chroniony. Do niektórych pewnie nawet nie mógł się
dobrać.
- Ale wszystko okaże się po dotarciu
na koniec Labiryntu. W końcu wszystkie, które nie są prawdziwe powinny być
wspomniane.
- Nie wydaje mi się. Może nie
chciał, aby ktokolwiek miał dostęp do mocy, jaką daje posiadanie wszystkich
atrybutów.
- I tak się teraz tego nie dowiemy,
a być może wyjdą przy tym jakieś teorie spiskowe, że Jason okazał się zdrajcą.
– wtrąciłem.
W sumie to miałem nadzieję, że
chociaż napomkną o tym, dlaczego Jason miałby się okazać zdrajcą. Niestety nikt
się nie odzywał, więc kontynuowałem:
- Pomyślmy może nad naszą
obecną zagadką. ,,To ty jesteś Chnum,
trzecia forma Ra.”
- No, Chnum, według starożytnych Egipcjan,
był formą wschodzącego Słońca.
- Czyli, że to tylko założenie,
jakby posąg uległ zniszczeniu. Chyba.
- ,,Ra tylko trzy wcielenia ma.” To też tylko założenie.
- ,,Dwie dźwignie masz do wyboru, Którą z nich pociągniesz należy do twego
mózgu tworu”.
- Dwie dźwignie. – powiedziałem -
Coś mi to przypomina, tylko jeszcze nie wiem co.
- Myślę, że powinniśmy się dobrze
zastanowić, zanim pociągniemy za niewłaściwą dźwignię.
- Ta druga może uruchamiać jakąś
pułapkę.
- Chodźmy spać. Jest już noc. –
stwierdziła Nina.
Za jej radą rozłożyliśmy śpiwory i wsunęliśmy się w nie.
Jako, że na pierwszą wartę zgłosił się (tak naprawdę to nie) Nick, od razu
zamknąłem oczy i zasnąłem. Z początku widziałem tylko ciemność. Dziwne uczucie.
Wiedzieć, że coś ci się śni, ale nic nie widzisz. Coś mną trzepnęło. Spadł ktoś
kiedyś z łóżka, kiedy spał? Wtedy właśnie tak trzepie. Tylko był jeden problem.
Leżałem na ziemi, więc nie miałem skąd spaść. To tak, jakby popełnić
samobójstwo skacząc z krawężnika. Ale wracając. Nagle sen się ożywił. Powoli
powstawały obrazy. Lecz najpierw dotarły do mnie dźwięki. Rozmowy, okrzyki
cierpienia, bólu i ryków. Loch. Dźwięki zniknęły tak szybko, jak się pojawiły.
Zaraz po tym zobaczyłem wielką salę
z poprzedniej wizji. Znów schowałem się za kolumną. Mroczny Centaur stał na podwyższeniu, a do niego podszedł goblin, który wcześniej chciał dać Piorun Zeusa. Dopiero teraz postanowiłem mu się dokładniej przyjrzeć. Mały, wychudzony, z żylastymi, chudymi rękami. Dłonie kończyły długie, pozakrzywiane pazury. Głowę zdobiły zaropiałe strupy. Ubrany tylko w beżową przepaskę na biodrach, prezentował się tak, że zbierało mi się na coś. Nie powiem na co. Gdy podszedł do centaura, zobaczyłem ślady biczowania. Ze świeższych ran wciąż lała się krew. Nie miał on czerwonej krwi, jak ludzie, tylko zupełnie czarną.
z poprzedniej wizji. Znów schowałem się za kolumną. Mroczny Centaur stał na podwyższeniu, a do niego podszedł goblin, który wcześniej chciał dać Piorun Zeusa. Dopiero teraz postanowiłem mu się dokładniej przyjrzeć. Mały, wychudzony, z żylastymi, chudymi rękami. Dłonie kończyły długie, pozakrzywiane pazury. Głowę zdobiły zaropiałe strupy. Ubrany tylko w beżową przepaskę na biodrach, prezentował się tak, że zbierało mi się na coś. Nie powiem na co. Gdy podszedł do centaura, zobaczyłem ślady biczowania. Ze świeższych ran wciąż lała się krew. Nie miał on czerwonej krwi, jak ludzie, tylko zupełnie czarną.
- Podejdź do mnie Konradzie. – centaur
zdawał się być większy, niż ostatnio, ale już po chwili wiedziałem dlaczego. W
ręce trzymał czarny Piorun Zeusa.
- Już idę panie.
Piorun nie wyglądał tak jak
ostatnio. Poprzednio był on przedmiotem światła, a teraz stał się atrybutem
cienia. Cały czarny, a oprócz tego nic się nie zmieniło. Centaur opanował
posługiwanie się nim. Trzeba powiedzieć
reszcie. I tu pojawiał się mały problem. Jak stąd wyjść?
- Patrz pachole. – ryknął w
międzyczasie centaur, a z atrybutu wystrzeliły czarne błyskawice – To się
nazywa potęga!
Strzelił tym razem w goblina, a ten
potoczył się w tył komnaty zostawiając za sobą ślady ciemnej jak węgiel krwi. Nie
dało się tego praktycznie zauważyć, gdyż posadzka została wykonana z czarnych
płytek.
Wizja skończyła się tak nagle, jak
nagle się rozpoczęła. Obudziłem się i zerwałem ze śpiwora. Patrząc na sufit,
domyśliłem się, że był środek nocy. Jednak to nie miało znaczenia. Zacząłem
budzić wszystkich po kolei. Jako pierwszego zbudziłem Nicka. Podszedłem do
niego i potrząsnąłem za ramię. Wstał prawie że natychmiast. Otworzył oczy,
popatrzył się na mnie błądzącym gdzieś wzrokiem.
- Co się dzieje? – zapytał.
- Obudź pozostałych. – poleciłem.
Poszedłem do Niny i zacząłem wyrywać
ją ze snu. Usiadła i popatrzyła na mnie z dziwną mieszanką różnych uczuć.
Dostrzegłem u niej zdenerwowanie, niepokój, radość i coś w rodzaju ulgi. Ulgi?
- Co się stało? – głos jej drżał.
- Koszmarek?
- Tak. Ale co się stało?
- O co ci chodzi z tym budzeniem
wszystkich? – zapytał Adam – Wiesz, która jest godzina?
- Druga w nocy. – odpowiedział Nick.
- A ty skąd wiesz?
- Syn Posejdona.
- Ma zegarek. – powiedziała
Władczyni Kluczy, a Władca Życia tylko rzucił jej złośliwe spojrzenie –
Opowiadaj.
- No więc. Nie wiem, czy to była
jakaś wizja, czy tylko zły sen, ale było to przerażające i trochę dziwne. Otóż
widziałem pomieszczenie siedziby Stowarzyszenia Mrocznego Księżyca. Przed
tronem stał Mroczny Centaur, ale był większy. A był większy, bo opanował
posługiwanie się Piorunem Zeusa.
- Co?! – wykrzyknął Nick.
- Niemożliwe! – jęknęła Nina.
- Spodziewaliśmy się, że kiedyś i
tak do tego dojdzie. – powiedział syn Posejdona.
- Ale nie, że to nastąpi tak szybko.
Jak on wyglądał?
- Cały czarny, cztery nogi, długi
ogon.
- Nie centaur! Piorun! – (cieszmy
się, że praktycznie cały tekst piszę ja i jest on w całości ocenzurowany.)
- Więc wyglądał tak, jak poprzednio,
tyle że był cały czarny.
- Nie. Moc Mrocznego Centaura jest
za mała, aby przemieniać atrybuty światła w atrybuty mroku.
- Zatrzymałem się na ,,przemieniać”.
– powiedziałem – A tak na marginesie, poza temat, to ten Mroczny Centaur ma
jakieś imię, ksywkę?
- Mroczny Księżyc, Szef Stowarzyszenia
Mrocznego Księżyca, Sługa Demonów, a dla wtajemniczonych – Nessos.
- Dobrze. A teraz wyjaśnijmy to
pierwsze. Skąd wiecie, że ma małą moc?
- Bo on też uczył się kiedyś w
Obozie ,,Olimp”.
*
- Co?! – wykrzyknąłem.
- Jak to? – powiedział Adam –
Wyszkoliliście swojego wroga?
- To nie tak. – zaczęli się
tłumaczyć - Wtedy jeszcze był dobry. Nikt wtedy nie wiedział, że zacznie chcieć
więcej, zacznie chcieć władzy. Zaczął się uczyć u demonów.
- Kiedy to było?
- Jakieś czterdzieści tysięcy lat,
osiemdziesiąt dni i dwanaście godzin temu go przyjęliśmy.
- Skąd ty to pamiętasz?
- Magowie mają bardzo dobrą pamięć.
- Tak? – zapytał Adam – To co przed
chwilą powiedziałem?
- ,,Powiedziałem”. – westchnęła
Nina.
- Wróćmy do poważniejszych spraw. –
upomniałem Arcymaga - Stowarzyszenie Mrocznego Księżyca posiada i potrafi używać co najmniej jednego
atrybutu. Jest nim jeden z niewielu najpotężniejszych. A my mamy nierozwiązaną
zagadkę.
- To ty jesteś Chnum, trzecia forma Ra. – przypomniała Nina.
Stanąłem jak wryty. Wszystko stało
się dla mnie jasne. Wtedy to się okazało tak łatwe, że nie sądziłem, że można
się tak długo głowić nad taką prostotą.
- Ra ma trzy wcielenia, tak? –
zapytałem.
- Tak. Chnuma, Ra i Cherpiego. –
odpowiedziała niepewnie Nina.
- A Chnum jest…
- … wschodzącym Słońcem!
- Więc teraz trzeba tylko poczekać
do wschodu Słońca.
- Po co? – spytał Nick – Zachód jest
tam. – wskazał na swoje lewo, a siedział przodem do posągu.
Wstałem. Powoli podszedłem do
wizerunku Chnuma. Niepewnie dotknąłem wschodniej dźwigni, a potem przełączyłem ją
w dół. Oprócz tego, że posąg się rozsypał, nic się nie stało. W sumie
rozpadnięcie nawet fajnie wyglądało. Najpierw siateczka maleńkich pęknięć i
potem wszystko, od głowy poczynając, runęło w dół.
- Co?! – wykrzyknąłem.
Stwierdziłem przy okazji, że w moim
życiu za dużo już razy krzyknąłem ,,co”. Podszedłem pod najbliższą ścianę,
usiadłem i skryłem twarz w założonych na kolanach ramionach. Dlaczego nic się nie stało? W
międzyczasie podeszła do mnie Nina. Tym razem mnie nie wystraszyła.
- Nie wyszło. – powiedziałem
- Ale że co?
- Wystraszenie mnie.
- Nie miałam zamiaru tego robić.
Gdybym chciała, zrobiłabym to. – nic się nie stało.
- Że zrobiłabyś co?
- No to.
- Co?
- To ty mnie widzisz?
- Tak. A dlaczego miałbym nie?
- Bo używam właśnie silnego zaklęcia
niewidzialności. A ty mnie widzisz, to chyba coś jest nie tak.
Popatrzyłem się w górę. Dlaczego nic? Naprawdę aż tak bardzo
chcieli nas zdołować? Wstałem. Chodziłem przez chwilę wokół ścian. Jednak nie
zauważyłem żadnego nowego uszkodzenia. Nie zauważyłem ani jednego uszkodzenia.
Oprócz … Na miejscu dawnego posągu została teraz kupka gruzu. Gdy ją
odgarnąłem, okazało się, że wcale tam nie ma nic. Znajdowała się tam dziurka od
klucza!
- Podajcie mi Uas. – poprosiłem.
Odkręciłem dolną część atrybutu i
włożyłem w zamek. Kręciłem chwilę, a gdy wszystko już do siebie pasowało,
przekręciłem klucz o sto osiemdziesiąt stopni. Coś zgrzytnęło, coś pisnęło, a
potem nic. Zdenerwowałem się. O co chodzi
z tym nic? Już drugi raz. Za dużo jak na jedno wyzwanie. Nie było żadnej dalszej drogi. Przecież
wyzwań miało być dziewięć. Dlaczego nic? Coś się ścięło, czy jak? Czy
popełniliśmy błąd?
~Nie.~
odezwał się głos ~Nie popełniliście
żadnego błędu. Jason chciał, aby każdy tak właśnie myślał. Wróćcie się do sali
wyzwania odwagi. Tam pojawiło się nowe przejście. Gdy wejdziecie w nie,
będziecie mogli iść dalej.~
~Jakie
wyzwanie nas tam czeka?~
~Wyzwanie
zręczności.~
~Dlaczego
Jason został zdrajcą?~
~Tego
nie mogę ci powiedzieć.~
~Co
nas czeka na wyzwaniu zręczności?~
~Test
zręczności.~ jego głos powoli zanikał, aż znikł całkowicie.
~Halo?
Halo?!~ zawołałem, jednak nie dosłyszałem odpowiedzi.
Słyszałem tylko jakieś zakłócenia
tak, jakby telewizor przestał działać i pojawiły się te mroczki.
- Trzeba wracać. – powiedziałem do reszty.
- Przecież stąd nie można wyjść.
- A kto powiedział, że wyjdziemy?
- To po co mamy się wracać?
- Czeka nas wyzwanie zręczności.