Rozdział XI
Partia w senet
,,Pionki są duszą gry.” François Philidor
Zeszliśmy do jakiejś prostokątnej
komnaty. Patrząc cały czas w dół, uderzyłem się głową o złoty tron. Potem
zauważyłem, że płytki na podłodze układały się w trzy rzędy,
a w każdym rzędzie znajdowało się dziesięć płytek. Oprócz tych, my staliśmy na jednej podłużnej płycie biegnącej od jednego końca sali do drugiego. Po przeciwnej stronie było wyjście i taka sama płyta. Tuż obok nas został wybudowany piedestał z czterema patyczkami przeciętymi na pół i dziwnie pomalowanymi. Po naszej stronie, na pierwszym, trzecim, piątym i siódmym kafelku, ktoś postawił półtorametrowe figury z czarnego obsydianu.
a w każdym rzędzie znajdowało się dziesięć płytek. Oprócz tych, my staliśmy na jednej podłużnej płycie biegnącej od jednego końca sali do drugiego. Po przeciwnej stronie było wyjście i taka sama płyta. Tuż obok nas został wybudowany piedestał z czterema patyczkami przeciętymi na pół i dziwnie pomalowanymi. Po naszej stronie, na pierwszym, trzecim, piątym i siódmym kafelku, ktoś postawił półtorametrowe figury z czarnego obsydianu.
- Wie ktoś, o co chodzi? –
zapytałem.
- Kojarzę skądś tę grę. – powiedział
Nick.
- To senet. – poinformowała nas
Nina.
- Co?
- Senet. Staroegipska gra planszowa.
- Coś takiego jak chińczyk?
- Tak. Tylko w tym wypadku pewnie
bardziej śmiercionośnego.
- To na to wychodzi, że musimy
wygrać. Ktoś umie w to grać?
- Jak przez mgłę. – pochwalił się
Władca Życia.
- Ktoś jeszcze?
- Ja. W Stowarzyszeniu byłem
mistrzem pięć lat z rzędu.
- Przepraszamy na chwilę. – rzekła
Władczyni Kluczy.
Odeszliśmy na bok.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. –
ostrzegła nas – Nie wiem, czy do końca możemy mu ufać.
- A jaki miałby zysk z tego, że się
nas pozbędzie. Stowarzyszenie stoi mu na ogonie,
a sam ich by nie pokonał.
a sam ich by nie pokonał.
- A jeśli to odłączenie się od
Stowarzyszenia to tylko bajka?
- Najprawdopodobniej Nessosa tu nie
ma. A jestem pewny, że Tymoteusz nie ma takiej mocy, aby przemienić atrybut
światła w atrybut mroku. A wtedy nie wziąłby ich.
I zostałby tu na zawsze.
I zostałby tu na zawsze.
- Mógłby się wrócić do rozwidlenia.
– zasugerował syn Posejdona.
- Nie sądzę. Skoro było tam
napisane, że jest to ostatnia szansa na powrót. Musimy mu zaufać.
- Niechętnie, ale się zgadzam. –
zgodziła się w końcu córka Zeusa – I tak nie wygrałabym z Jasonem.
- To postanowione. Chodźmy zagrać.
Wróciliśmy do komnaty. Tymoteusz
stał przed płytkami.
- Zasiądź na tronie. – rozkazała mu
Nina.
- Myślę, że was przeprowadzę.
- ,,Myślisz”? – zapytałem.
- Nigdy nie grałem z poprzednim
Arcymagiem, więc nie wiem, jak bardzo jest dobry. Ale powinno mi się udać.
- No to zaczynajmy.
- Niech każdy z was zajmie miejsce
między figurami. – powiedział po tym, jak siadł na tronie.
Wziął pałeczki. Rzucił nimi cztery
razy zapamiętując swój wynik. (Później zorientowałem się, że ponownie rzucać
można tylko, jeśli wyrzuci się jeden, cztery lub pięć.)
- Łukasz, pięć kroków w moje lewo. –
znalazłem się między Nickiem, a Niną.
- Nina, trzy w przód, Nick dwa, a
Adam cztery.
Kiedy każdy wykonał swoje kroki, na
przeciwnym tronie pojawił się duch. On też rzucił patyczkami, ale nie mógł
wykonać żadnego ruchu. Jak się wtedy dowiedziałem, w senecie istnieją tak zwane
pola chronione. Kiedy stoi obok siebie co najmniej dwa pionki, wtedy nie można
bić. Bicie polega na przeskoczeniu w miejsce przeciwnika, a przeciwnik
przeskakuje na miejsce tego, który bił.
Graliśmy dalej. Ani razu nie
zostałem zbity. W końcu, jako pierwszy, doszedłem do ostatniego rzędu. Wtedy
sprawy zaczęły się komplikować. Otóż, aby zejść z planszy, należy przejść przez
Dom Piękna, a potem wyrzucić odpowiednią liczbę. Aby dojść do Domu Wody, należy
wyrzucić jeden. Ale wtedy trzeba albo wyrzucić cztery, ale tylko raz można
rzucać, albo powrócić na pole piętnaste, do Domu Odrodzenia. Żeby dojść do
następnego pola, trzeba wyrzucić dwa, ale później musi się wyrzucić trzy. Jeśli
przy wyjściu z Domu Piękna wypadnie trzy, trzeba rzucić dwa, aby zejść z
planszy. Najlepiej wyrzucić cztery lub pięć. Jeśli cztery, przechodzi się na
ostatnie pole, a później obojętnie jaką wartością można zejść.
A jeśli pięć, to od razu schodzi się z planszy. To tak z grubsza wszystkie zasady senetu.
A jeśli pięć, to od razu schodzi się z planszy. To tak z grubsza wszystkie zasady senetu.
Ja wszedłem za pierwszym razem do
Domu Piękna, a potem od razu wyszedłem. Stanąłem na podłużnej płycie. Czekałem
około pięciu minut. Na planszy został tylko Adam
z jednym wrogim pionkiem. Sytuacja stawała się kryzysowa. Arcymag od kilku kolejek stał w Domu Piękna, a wróg męczył się z wyrzuceniem trójki. W końcu Tymoteusz rzucił piątkę, a ostatni nasz gracz zszedł z planszy. Wszystkie pionki przeciwnika otoczył jasny blask i spadły w bezkresną przepaść. Tymoteusz podbiegł do nas.
z jednym wrogim pionkiem. Sytuacja stawała się kryzysowa. Arcymag od kilku kolejek stał w Domu Piękna, a wróg męczył się z wyrzuceniem trójki. W końcu Tymoteusz rzucił piątkę, a ostatni nasz gracz zszedł z planszy. Wszystkie pionki przeciwnika otoczył jasny blask i spadły w bezkresną przepaść. Tymoteusz podbiegł do nas.
- Mówiłem, że dam radę. –
powiedział.
Poszliśmy dalej. Korytarz znów
zbiegał w dół. Przeszliśmy siedem wyzwań.
Zostały jeszcze dwa.