niedziela, 1 marca 2015

Rozdział IX


Rozdział IX
Rozwidlenia
,,To nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej, niż nasze zdolności.” J.K. Rowling


            Gdy wirowanie ustało, znów ujrzeliśmy światło. Nie widziałem komnaty, ponieważ  było ono zbyt jasne. Przez chwilę kręciło mi się jeszcze w głowie. Uznałem to za normalne, ale kiedy zawroty się nasiliły, podparłem się o ścianę. W końcu usiadłem. Po jakiejś minucie zacząłem uważać, że coś jest nie tak. Kiedy tylko próbowałem się na czymś skupić, moją uwagę zaraz przykuwało coś zupełnie innego. Zamknąłem oczy. Zawsze lepiej mi się tak myślało. W ciemnościach. Ale poczułem się trzy razy lepiej. Popatrzyłem na światło. Znów pojawiło się nieprzyjemne kręcenie. A potem opuściłem powieki i zrozumiałem, o co chodziło. Światło powodowało zawroty głowy. Położyłem rękę na kamieniu. Zimny. Jednak wiedziałem, że komnata musiała mieć jakieś wyjście. Szedłem wzdłuż ściany. Wkrótce moja dłoń na coś natrafiła. Jakieś znaki wyryte w kamieniu. Przejechałem po tym.
            Kiedyś próbowałem przeczytać jakiś napis napisany alfabetem Braile’a. Nie udało mi się to. Ale te znaki mogłem odczytać dłonią bezproblemowo.
            Izyda, a przy niej tunel. Przynajmniej tak to odczytałem. Poszedłem dalej. W końcu natrafiłem na drugie hieroglify.
            Ozyrys. I kolejny korytarz. Dalej natrafiłem na kolejne znaki.
            Ra. I trzecie przejście. Natrafiłem na jeszcze dwa zestawy hieroglifów, oznaczające…
            …Seta…
            …i Anubisa, a także i przy nich znalazłem tunele. Założyłem, że tylko jeden był właściwy. (Oczywiście, że wszystkie były właściwe, ale pewnie cztery z nich prowadziły na pewną zgubę.) Trzeba wybrać. Pogrzebałem w pamięci. Anubis i Ozyrys to bogowie śmierci. Raczej nie oni. Set to bóg zła. Też chyba zły. Od Izydy przyszliśmy, wiec zapewne się tamtędy nie wraca. Został tylko Ra. Ale to chyba zbyt oczywiste. Insygnia Ra, wybór tunelu Ra. Jednak pomyślałem, że to jedyne wyjście.
            - Wybieram tunel Ra. – szepnąłem – Ra, boga słońca w zenicie, odwiecznego wroga Apopisa, ojca egipskich bogów, pierwszego króla Egiptu.
             Widziałem, jak światło traci na sile. No, może nie konkretnie widziałem komnatę, ale dostrzegałem poświatę świecącą pod powiekami. W końcu otworzyłem oczy.
            Zobaczyłem zwyczajną komnatę z Labiryntu Arcymaga. Zbudowana z kamienia, nisko sklepiona. Tyle, że rękami wyczułem pięć wyjść, a tymczasem zobaczyłem tylko dwa – Izydy i Ra. Czyli w kwestii tunelu wejściowego miałem rację.
            Popatrzyłem za towarzyszami. Wszyscy leżeli na środku pokoju, a ich ciałami wstrząsały dreszcze. Nie wiedziałem, co robić. Poprosiłem o radę jedyną osobę, która mogła mi w czymś pomóc.
            ~Halo?~ zawołałem do głosu.
            ~Tak?~
            ~Co robić?~
            ~Zaraz im przejdzie.~
            ~A skąd wiesz, o co mi chodziło?~ zapytałem przebiegłym tonem.
            ~Obserwuję cię, więc domyśliłem się o co ci chodzi.~
            I, zgodnie z zapowiedziami głosu, drgawki ustały. Jednak nadal się nie obudzili. Podszedłem do Niny i potrząsnąłem ją za ramię. Nic się nie stało. Robiłem tak przez pięć minut, a potem Władczyni Kluczy wstała. Nie pytając o nic, pomogła mi obudzić Nicka i Adama. Ja zająłem się Władcą Życia, a ona Arcymagiem. Teraz poszło szybciej. Nie minęły dwie minuty, a cała nasza grupa stała na nogach i jadła coś. Nie byliśmy zbyt głodni. Chcieliśmy tylko zapełnić sobie czas.
            - Co tu się działo? – zapytał w końcu syn Posejdona, przerywając niezręczną ciszę.
            - Łukasz nas uratował. – odpowiedziała córka Zeusa.
            Poszedłem pod ścianę.
            - Nie do końca. – dopowiedziałem.
            - ,,Nie do końca”? Gdyby nie ty, nadal tkwilibyśmy w tym świetle całkowicie unieruchomieni.
            Przemieściłem się do miejsca, gdzie mniej więcej wcześniej znajdowało się przejście Anubisa. Nie wiedziałem czemu, ale polubiłem tego boga. Nina, widząc to, przeniosła swoje rzeczy i usiadła obok mnie. Poleciła tylko chłopakom, aby po skończonym posiłku, zaczęli sprawdzać sprzęt i straty. Pomyślałem, że ktokolwiek nie byłby tu najstarszy, to i tak to ona przejmuje dowodzenie.
            - Co jest? – zapytała.
            - Martwię się o kolejne wyzwania. Jason okazuje się być jeszcze bardziej szalony, niż myślałem na początku. Nie wiadomo, co mogło mu jeszcze do głowy wpaść.
            - W sumie to nie tylko tym musisz się martwić.
            - A czym jeszcze. Mów, dodam do listy spraw. – udałem, że z plecaka wyciągam kartkę i długopis i zaczynam pisać. Władczyni Kluczy roześmiała się.
            - Cieszę się, że potrafisz żartować z problemów, ale sprawa jest naprawdę poważna. – podciągnęła kolana pod brodę i oplotła na nich ręce – Chodzi mi o to, że nawet jeśli wyjdziemy stąd żywi, pozostają do rozstrzygnięcia dwie kwestie. Po pierwsze, nikt nie może się dowiedzieć, że jesteś Smoczym Synem.
            - Jeszcze nie wiadomo, czy jestem Smoczym Synem. – przerwałem.
            - Nadal w to nie wierzysz? Wszystkie fakty na to wskazują.
            - Ale to jeszcze nie dowód.
            - Ale to są właśnie dowody.
            - Myślę, że tę dyskusję możemy zakończyć. Ale nie rozumiem, dlaczego nikt nie mógłby się dowiedzieć.
            - Bo wtedy musiałbyś zostać w obozie. Folos raczej nie wypuściłby cię do normalnego świata. A uwierz, chciałbyś mieć choć trochę normalne życie.
            - Normalne, jak na maga.
            - Tak, dokładnie.
            - No, a ta druga sprawa?
            - Rytuał Inicjacji.

            Zapadła chwila ciszy. Miałem mnóstwo pytań. Co to Rytuał Inicjacji? Jak bardzo jest niebezpieczny? Chciałem wypowiedzieć je wszystkie naraz, lecz Władczyni Kluczy wstała, dając znak, że to koniec rozmowy. O co w tym wszystkim chodzi? I pozostało jedno, niewypowiedziane nawet mentalnie pytanie. Ostatnie, ale i najgorsze. Czy jeśli Rytuał Inicjacji jest tak niebezpieczny, że nawet Nina boi się o nim mówić, to czy wyjdę z tego żywy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz